Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

środa, 7 października 2015

Rowerowe serce Holandii




   Rowerowe serce Holandii - Utrecht 






Jest i moja wisienka na podróżniczym torcie - rowerowe miasto Holandii - (nie, nie Amsterdam) - poznajcie Utrecht! 

Do Utrechtu, z lotniska z Eindhoven dotarłem autostopem, który funkcjonuje, tu według mojego doświadczenia bardzo dobrze. Nie dość, że nie czeka się jakoś bardzo długo, to nawet ludzie, którzy się nie zatrzymują zazwyczaj posyłają serdeczny uśmiech.




Do centrum Utrechtu dotarłem tramwajem i wysiadając nie byłem pewien czy to stacja główna, czy jakaś poboczna. Wszystko dookoła wyglądało bowiem mało zachęcająco i było dość pustawo na ulicach, a było przecież słoneczne niedzielne popołudnie. Wystarczyło jednak, że wspiąłem się po schodach, a moim oczom ukazała się ogromna stacja centralna i … jeszcze większe schody. 




Wchodzę więc, na stację, która jest ogromna (a ma być jeszcze większa) i pytam o drogę, gdyż nie idzie się połapać dokąd mam iść. Po chwili mam już niezbędne informacje - Kierunek Janskerhoff! Trafiam na bardzo urokliwą uliczkę, z której wychodzę na ogromny plac - ze sklepami, stoiskami i fast foodami z każdej strony. To co rzucało się w oczy to ogromna ilość Arabów i jeszcze więcej kobiet w burkach. No nic, kontynuuje pytając się jakiegoś Holendra o drogę i ucinając sobie z nim krótką pogawędkę. 




Po 5 minutach zza zakrętu wyłania się bardzo duża grupa ludzi z plecakami i wtedy już wiem - udało się!! 

Dotarłem na kolejny kongres EGEA! 

Mam nadzieje, że kiedyś pojawi się wpis mówiący dokładniej o tym czym jest EGEA, póki co wystarczyć musi jednak krótki opis. EGEA to Europejskie Stowarzyszenie Studentów Geografii, którego od 2 lat jestem członkiem. Działalność skupia się na zdobywaniu wiedzy i dzieleniu się nią z ludźmi z innych krajów. Crudo działalności to oczywiście kongresy, czyli zjazd studentów geografii z całej Europy (ale i np. z Azerbejdżanu), aby przez kilka dni uczestniczyć w wycieczkach, warsztatach, wykładach i ogólnej integracji. Kongresów jest 5, z czego 4 regionalne (Wschód, Zachód, Północ i Euromed) i ten największy - roczny - który gromadzi ponad 200 osób. Dzięki EGEA poznałem już mnóstwo osób, prawie z każdego kraju Europy, jednak to za swojakami najbardziej się stęskniłem (pozdro Marek, Marek, Wiktor, Magda i Natalia!). 




Kongres rozpoczął się bardzo oficjalnie od wielkiego otwarcia w kaplicy kościelnej, tuż przy Dom Tower, gdzie wykład dał jeden z profesorów uniwersytetu w Utrechcie. Po tym był transfer do Someren i rozpoczęcie zabawy kongresu.




Dwa pierwsze dni to warsztaty i mniej lub bardziej oficjalne wydarzenia. 

Trzeci dzień kongresu był dniem wycieczek. Ja wybrałem oczywiście zwiedzanie Utrechtu na rowerze i był to bardzo dobry wybór. Zaczęliśmy od wypożyczenia bicykli i ruszyliśmy do wielkiego szklanego wieżowca, który okazał się być ratuszem. Tam czekało na nas spotkanie z przedstawicielką władz miasta, która opowiedziała nam jak to wszystko wygląda oraz jak doszło do tego, że Utrecht jest rowerowym miastem. Utrecht z racji tego, że jest położony w geograficznym centrum kraju, jest głównym węzłem komunikacyjnym Holandii. Przez to, zasługuje więc, na dworzec centralny z prawdziwego zdarzenia. I tak właśnie jest. Stacja, narazie przynajmniej z zewnątrz, wygląda jak nie z tej ziemi. Cały czas trwają prace budowlano - remontowe, które stworzą w środku jedną wielką halę.


Lunch na 24 piętrze budynku urzędu miasta

A tuż przy stacji - największy na świecie parking rowerowy! Ma 3 piętra i jest w stanie pomieścić nawet 12,5 tysięcy rowerów. Cała inwestycja będzie ukończona w 2018 roku i pochłonie aż 48 milionów euro. Co najważniejsze, rozwiązanie to znacznie ułatwi życie mieszkańcom i pozwoli oczyścić plac przed stacją, dzięki czemu będzie tam można organizować różne wyrażenia.




Życie w Utrechcie kręci się wokół rowerów. Tu jeździ każdy. Dzieci, młodzież, studenci, ludzie pracujący w wielu zawodach, emeryci, a nawet całe rodziny. To co spodobało mi się nawet bardziej niż w Kopenhadze, to niezwykle płynne rowerowe flow. Chodzi mi konkretnie o sposób poruszania się na rowerze i intuicyjnym przemieszczaniu się po ścieżkach. Wszystko jest dobrze oznakowane, panują konkretne zasady, a rowerzyści są często uprzywilejowani.

To ostatnie prowadzi nawet do tego, że wielu rowerzystów nie do końca przestrzega świateł ulicznych. Jak tłumaczyła nam przedstawicielka urzędu, która z resztą czasem sama tego nie robi - udrożnia to drogi. W przeciwnym razie, jeżeli każdy zatrzymywałby się na każdym czerwonym świetle, powstawałyby ogromne rowerowe korki. Coś w tym jest, jednak ja wolałem się rozglądać.



Pierwsza ścieżka rowerowa na świecie

Mam nadzieje, że w przyszłości polskie miasta będą choć w połowie tak zatłoczone od rowerzystów, którzy będą królować, zamiast korków ulicznych. Wrażenia z Utrechtu - bardzo bardzo pozytywne. Dość spore, bardzo dobrze zaplanowane miasto, z urokliwymi kanałkami, historycznymi budowlami, ruchem rowerowym, świetnym uniwersytetem i wielkimi planami na przyszłość. 


Wycieczka to zdecydowanie najbardziej interesująca rzecz, którą zapamiętam z całego kongresu.

I tak oto kończy się moja wielka podróż, ale mam nadzieje, że to tylko przedsmak tego co wydarzy się w przyszłości. 

Swoją drogą, wspaniale było wrócić do swojego (tymczasowego?) szwedzkiego domu, no i oczywiście do Agaty, Andrzeja i Dominiki. Zrobiło się trochę spokojniej poprzez wpadnięcie w rytm codzienności, ale może i tego potrzebowałem. Przecież w końcu przyjechałem tu na studia. Dlatego też, kończę ten wpis, siedząc w dresie i walcząc z po-wyjazdowym przeziębieniem. Przy okazji, przygotowując się powoli do kolejnego wyjazdu. 

Stay tuned :)



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz