Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 31 stycznia 2016

50 %




Dziś mija równo połowa mojej erazmusowej przygody. Spędzam ostatni dzień w naszym mieszkaniu, które przez 5 miesięcy służyło nam za swoje bezpieczne cztery kąty. Zdążyłem się z nim zżyć, ale trzeba iść dalej. Wszystko spakowane, jutro przeprowadzka do akademika, do samej Karlskrony. Będzie ciekawie, ale inaczej. Nie wiem jak dużo będę podróżował, kto wie co się wydarzy. Możliwe, że charakter bloga ulegnie lekkiej zmianie i zamiast samych opisów wypraw, będę zamieszczał więcej swoich przemyśleń lub opisów innych rzeczy.
Kto wie co się wydarzy. 

Chciałem Wam podziękować za wsparcie i odwiedzanie mojego bloga. Zakładając go - głównie w celu opisywania swoich podróży, nie spodziewałem się, że już w połowie wyjazdu mój blog będzie miał aż 50 postów i ponad:






Zachowajcie czujność.

:) /M.

sobota, 30 stycznia 2016

Marinmusem


Marinmuseum 




Po 5 miesiącach bycia w Karlskronie wreszcie udało mi się odwiedzić muzeum marynarki wojennej - Marinmuseum. 

Do tego, wybrałem się tam z Aitorem - Katalończykiem mieszkającym i studiującym w Lund, którego hostowałem na Couchsurfingu. Jak się okazało jest to super gość, z którym odrazu dobrze się rozumiałem. Chciał zrobić to co my we wrześniu, czyli pojechać stopem do Kalmaru. Co prawda, stop mu nie wyszedł i przesiadł się w pociąg, ale i tak fajnie, że do mnie wpadł. Dzięki temu, nie tylko nie byłem sam, a jeszcze spędziłem miło dzień. 


Samo Marinmuseum jest warte odwiedzenia. Nie spodziewałem się też, że jest tak duże i czasochłonne. Warto też wspomnieć, że muzeum da się zwiedzać w sposób nowoczesny - czyli z aplikacją na smartfona, która opowiada nam o poszczególnych eksponatach na wystawie. Dodatkowo, ten audioguide można mieć w 4 językach, w tym polskim.


Wchodząc na wystawę cofamy się o kilkaset lat i dowiadujemy się jak powstała Karlskrona i jak się rozwijała na przestrzeni wieków. Tuż obok, drewniane modele statków i okrętów, które wtedy budowano. Idąc dalej, trafiamy na rożne aspekty ówczesnego morskiego życia. Od produkcji lin i statków, po kowalstwo i budowanie z kamiennych bloków. 


Kolejne pomieszczenie to zbrojownia - mnóstwo ogromnych armat i rożnego typu broni. Pistolety, szable, strzelby - a nawet wynalazki 16-lufowe!


Dalej, trafiliśmy na przeszklone pomieszczenie z posągami (galionami) umieszczanymi na dziobach statków. Oprócz tego, zza szyb widać było niespokojne morze i płynący po nim prom. 


Drugie piętro traktuje już o czasach nowoczesnych. Mamy więc, opis życia szwedzkich marynarzy i przykładowy pokład łodzi podwodnej. Kawałek dalej - czasy zimnej wojny i podsumowanie kultury dwóch mocarstw, po przeciwległych stronach holu. 



Tuż obok wystawa o trochę innym charakterze bo o marynarskich tatuażach. Głownie zdjęcia rożnych, czasem dziwnych pomysłów na tatuaże związane z morzem. 


Ostatnie pomieszczenie to zbiór informacji o rożnych ważnych osobach i wydarzeniach. Jednym z nich były protesty w stoczni gdańskiej i Lech Wałęsa


Na deser zostawiliśmy sobie łódź podwodną. A właściwie dwie lodzie, które można było zobaczyć od środka. Ciasno, lekko śmierdząco, ale ciekawe - szczególnie prawdziwy peryskop. 


Na koniec, odwiedziliśmy jeszcze muzealny sklepik z bardzo ładnymi rzeczami z morskimi motywami, zrobiliśmy selfie i poszliśmy zwiedzać dalej i polować na obiad. 





 Po południu Aitor wsiadł w pociąg do Emmabody, a ja wróciłem do domu... się pakować. 


Pojutrze przeprowadzka do Karlskrony!








Karlskrona - początek

Założyciel portu

Dawne szkice łodzi

Wóz strażacki

Makieta Karlskrony



'No hej, mam wiadomość'





A jaki jest twój ulubiony?








Karlskrońskie newsy trochę czasu temu



Jest polska!





piątek, 29 stycznia 2016

Sztokholmski syndrom





   Stockholm - syndrom



Zapewne każdy spotkał się kiedyś z określeniem syndrom sztokholmski. Ale piszę o tym nie tylko dlatego, ale też ze względu na to, że temat ten został poruszony podczas Free Walking Tour, w którym wzięliśmy udział, o czym warto napisać.


W sobotę o 10 stawiliśmy się przy schodach na Sergels Torg, tuż w centrum, aby zwiedzić sobie miasto 'za darmo'. Pojawiło się wiele głodnych wrażeń turystów, którym nie straszne było zimno. Naszym przewodnikiem był Kevin - Azjata, który - jak się wydawało - wiedział o Sztokholmie prawie wszystko i był w nim zakochany. FWT zaczęliśmy od pójścia na Queens Gatan,, która była niegdyś główną ulicą tego miasta.



Poznaliśmy trochę historii i dowiedzieliśmy się jak i czemu powstał Sztokholm. Jedna z legend mówi, iż mieszkańcy tych terenów w obawie przed napaścią piratów umieścili całe bogactwo w kłodzie drewna i puścili na wodę, zakładając, że założą swoje nowe miasto tam gdzie podryfuje kłoda. Stąd wziął się Stock - kłoda. Holm to inaczej wyspa

Stockholm zaczął się rozwijać od centralnej wyspy - Gamla Stan, która rozdzielała morze Bałtyckie od jeziora leżącego po stronie zachodniej. Podobno rozwój był tak gwałtowny, że zaczęło brakować miejsca na kolejne budowle. Mieszkańcy zaczęli więc wyrzucać mnóstwo śmieci do wody, które z czasem scalały się z ziemią tworząc kolejne tereny, na których można było budować. 

Biblioteksgatan

Przeskakując setki lat do przodu, Stockholm w drugiej połowie XX wieku to też miasto podatne na wpływy -trendów amerykańskich. W momencie wielkiego kryzysu wielu Szwedów wyjechało do Ameryki realizować swój american dream. Gdy nastąpiła rewolucja przemysłowa i miejsca pracy zaczęły się pojawiać, a miasto rosnąć, część z nich powróciła do Stockholmu przywożąc różne zwyczaje zza Oceanu. Jednym z najbardziej widocznych wpływów są Twin Towers, które nie bardzo pasują do reszty, ale są pewnym symbolem mieszania się kultur. 



Kontynuując dotarliśmy na Biblioteksgatan, czyli wspomnianej już przeze mnie wystawnej ulicy, na której mieszczą się drogie sklepy znanych marek, aby potem udać się do Ogrodów Królewskich pod Elm Trees - kolejnego symbolu. 



W centrum - Gamla Stan, w latach 70-tych wyburzono wiele starych kamienic, aby stworzyć otwartą przestrzeń dla ludzi i możliwość do spotkań biznesowych. Wywołalo to niemałe oburzenie wśród mieszkańców. Kolejnym pomysłem było stworzenie stacji metra wycinając symboliczne drzewa. Mieszkańcy jednak na to nie pozwolili i przykuwali się do drzew. Akcja poskutkowała, a drzewa zostały ocalone i stoją to dziś. 

Jacobs Church


Tour skończył się pod Operą Królewską, gdzie pożegnaliśmy się z Kevinem i zapłaciwszy (co łaska) za tour, praktycznie zamarzając, poszliśmy jeszcze pod Pałac Królewski, aby obejrzeć zmianę warty. Mnóstwo ludzi z aparatami również wpadło na ten pomysł, przez co sama ceremonia miała sporą widownię, a wszystko wyglądało bardzo uroczyście. Potem już tylko biegiem na kawę żeby się ogrzać.



Dodatkowa wycieczka to nasza podróż tramwajem do Djurgarden, na wyspę gdzie znajduje się Skansen, Muzea:  Nordyckie (ogromny budynek!) ABBY, Alkoholu, Vasy i największe w mieście wesołe miasteczko - Grona Lund. Nie mieliśmy już siły na zwiedzanie, ale nawet zza szyby można było wszystkie te atrakcje dostrzec. Na pewno muszę tu jeszcze wrócić. 



Wracając do tytułowego syndromu. Podczas touru zatrzymaliśmy się przy sklepie na Normalmstorg, który swego czasu był bankiem, w którym cała ta historia się wydarzyła. W sierpniu 1973 dwóch napastników wtargnęło do banku i przez 6 dni przetrzymywało zakładników. Po złapaniu bandytów, ich ofiary nie chciały oddać się w ręce policjantów, gdyż jak się okazało czuli się oni bezpieczniej z napastnikami niż z policją. Więzieni ludzie odmawiali współpracy z policjantami, gdyż odczuwali oni sympatię i solidarność z przetrzymującymi ich wcześniej napastnikami.

Wszystko to usłyszeliśmy stojąc przed miejscem, w którym do tych wydarzeń doszło. 
Robi wrażenie. 


Profesjonalne zdjęcie zza szyby tramwaju



W taki oto sposób kończymy cykl sztokholmski. Mi podobało się bardzo, mam nadzieję, że Wam relacja również. Ja Sztokholm na pewno jeszcze odwiedzę, Wam też polecam tam zajrzeć. 

M. 















Mało widoczne Muzeum Nordyckie

Dziękuje Domi <3