Marinmuseum
Po 5 miesiącach bycia w Karlskronie wreszcie udało mi się odwiedzić muzeum marynarki wojennej - Marinmuseum.
Do tego, wybrałem się tam z Aitorem - Katalończykiem mieszkającym i studiującym w Lund, którego hostowałem na Couchsurfingu. Jak się okazało jest to super gość, z którym odrazu dobrze się rozumiałem. Chciał zrobić to co my we wrześniu, czyli pojechać stopem do Kalmaru. Co prawda, stop mu nie wyszedł i przesiadł się w pociąg, ale i tak fajnie, że do mnie wpadł. Dzięki temu, nie tylko nie byłem sam, a jeszcze spędziłem miło dzień.
Samo Marinmuseum jest warte odwiedzenia. Nie spodziewałem się też, że jest tak duże i czasochłonne. Warto też wspomnieć, że muzeum da się zwiedzać w sposób nowoczesny - czyli z aplikacją na smartfona, która opowiada nam o poszczególnych eksponatach na wystawie. Dodatkowo, ten audioguide można mieć w 4 językach, w tym polskim.
Wchodząc na wystawę cofamy się o kilkaset lat i dowiadujemy się jak powstała Karlskrona i jak się rozwijała na przestrzeni wieków. Tuż obok, drewniane modele statków i okrętów, które wtedy budowano. Idąc dalej, trafiamy na rożne aspekty ówczesnego morskiego życia. Od produkcji lin i statków, po kowalstwo i budowanie z kamiennych bloków.
Kolejne pomieszczenie to zbrojownia - mnóstwo ogromnych armat i rożnego typu broni. Pistolety, szable, strzelby - a nawet wynalazki 16-lufowe!
Dalej, trafiliśmy na przeszklone pomieszczenie z posągami (galionami) umieszczanymi na dziobach statków. Oprócz tego, zza szyb widać było niespokojne morze i płynący po nim prom.
Drugie piętro traktuje już o czasach nowoczesnych. Mamy więc, opis życia szwedzkich marynarzy i przykładowy pokład łodzi podwodnej. Kawałek dalej - czasy zimnej wojny i podsumowanie kultury dwóch mocarstw, po przeciwległych stronach holu.
Tuż obok wystawa o trochę innym charakterze bo o marynarskich tatuażach. Głownie zdjęcia rożnych, czasem dziwnych pomysłów na tatuaże związane z morzem.
Ostatnie pomieszczenie to zbiór informacji o rożnych ważnych osobach i wydarzeniach. Jednym z nich były protesty w stoczni gdańskiej i Lech Wałęsa.
Na deser zostawiliśmy sobie łódź podwodną. A właściwie dwie lodzie, które można było zobaczyć od środka. Ciasno, lekko śmierdząco, ale ciekawe - szczególnie prawdziwy peryskop.
Na koniec, odwiedziliśmy jeszcze muzealny sklepik z bardzo ładnymi rzeczami z morskimi motywami, zrobiliśmy selfie i poszliśmy zwiedzać dalej i polować na obiad.
Po południu Aitor wsiadł w pociąg do Emmabody, a ja wróciłem do domu... się pakować.
Pojutrze przeprowadzka do Karlskrony!
Karlskrona - początek |
Założyciel portu |
Dawne szkice łodzi |
Wóz strażacki |
Makieta Karlskrony |
'No hej, mam wiadomość' |
A jaki jest twój ulubiony? |
Karlskrońskie newsy trochę czasu temu |
Jest polska! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz